czwartek, 10 grudnia 2009

Miś Karol




Miś Karol - tak nazwałam ten chustecznik, ponieważ motyw kojarzył mi się ewidentnie z tym imieniem. Bardzo lubię robić decu i proces produkcji jest dla mnie dużo milszy od samego rezultatu, ale nad tym chustecznikiem pracowało mi się wyjątkowo przyjemnie. Użyłam nowego szablonu od Jednoskrzydłej, motywu z papieru ryżowego i inwencji własnej w elementach domalowanych. Zrobiłam go błyskawicznie. Aż żałuję, że to tak krótko trwało... Chciałabym dłużej... to podobnie jak z wycinaniem, którego nie mam nigdy dość, za to całych papierów jak na lekarstwo! Z pewnością wykorzystam szablon z paskami jeszcze na innych przedmiotach.

wtorek, 8 grudnia 2009

Biurowo choć nie-urzędowo

Herbaciarka? Niekoniecznie! Pudełko równie dobrze może przechować ozdobne mydełka w łazience, jak i spinacze czy zszywki na biurku.

Listowik/segregator - mam jeszcze drugi taki z falą do dołu i paskami na środkowej przegródce. Jeszcze w lakierowaniu.


Przybornik na to, co zawsze powinno być pod ręką.

Naszło mnie na zrobienie kilku rzeczy, które spokojnie mogą stanąć w każdym domowym lub firmowym gabinecie czy biurze. Zupełnie inna tonacja kolorystyczna niż zwykle, ale czasem trzeba odpocząć od nadmiaru kolorów, błyszczących brokatów i "skrzącego śniegu". Znajdziecie je w geleriafiufiu.pl , do której na dniach dołączyłam. Żartuję sobie, że interes się rozwija, chociaż moje wyniki sprzedaży nie są imponujące, ale przecież nie biorę udziału w żadnych rankingach. Bardziej chodzi o to, żeby pozbyć się tych wszystkich rzeczy, które zmagazynowałam w domu i zrobić miejsce na nowe, bo inwencja twórcza od jakiegoś czasu mnie wręcz rozsadza. Ile przyjemności daje takie "dłubanie" wiecie przecież najlepiej.
Jeszcze tak niedawno biuro z przyległościami (na których odbywały się większe imprezy) było prawie całym moim życiem. Jakże odległe to się wydaje... prowadzę teraz zupełnie inne życie. Spokojne, nieśpieszne, nudne i bardzo proste. Niewielkie zakupy, sporadyczne wyjścia z domu - jak dziś, żeby załatwić to i owo w podatkach. Jaka szkoda, że niektórzy nie potrafią zrozumieć, jak wartościowe jest proste życie i że wartość człowieka nie zależy od tego jaki tytuł ma przed nazwiskiem, choćby to nawet było "dyr", "prez" czy jakoś tak... Czymże są tytuły? Tylko literami, ale niektórym to imponuje. Dla mnie najmądrzejszą na świecie osobą jest Babcia, która skończyła ledwie sześć klas szkoły podstawowej.
Od kiedy "dyr" nie wyprzedza już mojego nazwiska, kilka osób przestało poznawać mnie na ulicy, niektóre - wcześniej kłaniające się w pas - zapomniały jak wymawia się "dzień dobry". Nie martwi mnie to. Świadczy nie o mnie, ale tylko i wyłącznie o nich. Kiedy wrócę do zawodu jak przyjdzie im się zachować? Wiem jedno - kiedy człowiek jest nikim, łatwiej dostrzega prawdę o ludziach i o sobie samym, może spojrzeć na siebie z innej perspektywy i co pocieszające - pozbywa się z otoczenia tych, którzy gotowi są na wszystko - włącznie z udawaniem uczuć, byle tylko uzyskać materialne korzyści. Na szczęście takich "wielbicieli" wyczuwam na kilometr i szybko wykreślam ze swojej książki telefonicznej. Najgorsze, że ja wiem o tym, że nie jestem ani cudowna ani śliczna ani fantastyczna. Jestem zwyczajna. Wszelkie fałszywe komplementy ranią tylko boleśnie, bo przypominają jak jest naprawdę.
Przyznam, że kiedy wybuchła afera posłanki, która dała się omotać (przysłowiowemu już ) agentowi Tomkowi, w pewnym sensie byłam w stanie ją zrozumieć i choć trochę zidentyfikować się z jej bólem oszukania. Na szczęście nie jestem posłanką i mam bardzo realistyczny stosunek do siebie. Zawsze jednak znajdą się też tacy, którzy za cel przewodni uznają utarcie mi nosa. Ot tak, dla samej idei tarcia.
Przeżyłam ostatnio bardzo przykrą sytuację i po tym wstępie chyba gotowa jestem ją opisać. Moje dzieci chodzą do przedszkola i szkoły, znajdujących się w jednym budynku. Po raz pierwszy Duży i Mały występowali razem podczas dorocznej Barbórki. Koniecznie chciałam to zobaczyć. Tymczasem jedna z nauczycielek oddała Dużemu pieniądze, które wpłaciliśmy na składkę i nie pozwoliła uczestniczyć mi w akademii, tłumacząc to tym, że nie pracuję w górnictwie i że nie będzie tam żadnych kobiet. Po fakcie okazało się, że były nie tylko inne matki, kobiety, ale też rolnicy i osoby zupełnie z górnictwem niezwiązane. W sumie nie zrobiłam z tego sprawy, chociaż było mi naprawdę przykro. Jednak pierwszy raz po latach odczułam jak to jest mieszkać w małej miejscowości. Okazuje się, że rodzice innych dzieci nie tylko już o tym wiedzą, ale są wręcz oburzeni dzieleniem ludzi na lepszych i gorszych.
Tak to już jest... świat należy do tych, którzy piastują tytuły, prawda tylko do tych, którzy ich nie mają.

czwartek, 3 grudnia 2009

Bombkowo

(średnica 12 cm)

Grudzień. Święta. Jest w tym coś mistycznego - i to nie tylko w ściśle chrześcijańskim rozumieniu. Każda religia czci jakiś etap przejścia czy to w związku z obserwacjami astronomicznymi czy rodzajem inicjacji.
Zawsze fascynował mnie ten etap między życiem, a śmiercią, zwany: "narodzinami". To jak przejście cienkiej linii, narysowanej w wyobraźni. Taka śmierć na odwrót. I zupełnie nieważne jaką religię się wyznaje, jaki mamy status materialny, czy będziemy szczęśliwi czy nie. Ta prawda jest banalna: trzeba się kiedyś narodzić i trzeba będzie umrzeć. Święta pozwalają oswoić tą świadomość.
Dekupażyści/żystki mają to do siebie, że atmosferę świąt zaczynają czuć wraz z pierwszą przerobioną bombką. Niektóre koleżanki zamawiają je już w czerwcu :)
Nie lubię robić bombek. Nie dlatego, że to jakaś trudność i że kulista powierzchnia... kiedy wszystkie już wylakieruję do końca to... wybaczcie, ale szlag mnie trafia i atmosfera świąt pryska jak bańka mydlana.


(średnica 12 cm)


(średnica 12 cm)


(średnica 10 cm)


(średnica 15 cm)

(średnica 15 cm)

(średnica 15 cm)