poniedziałek, 26 października 2009

Trochę bluszczu

Bardzo lubię takie motywy... wiem, wiem...: "banalne", "takie typowe", "a fe! róże i bluszcze... to już było!" I co z tego? To prawdziwa frajda komponować motyw z papieru decomanii z serwetką ryżową stamperii - potencjalnie nie pasują, opcjonalnie są kiczowate, ale w tej swojej typowości klasyczne. Nieważne, że ktoś powiedział inaczej... po prostu to lubię. Ciągnie mnie do shabby, do takich motywów. Z drugiej strony chciałabym rustykalnie, po prowansalsku; z trzeciej klasycystycznie. Ale to właśnie jest piękne w decu. Można spróbować wszystkiego!



Mam takie momenty, kiedy brakuje mi motywów mimo ich nadmiaru. Pełne pudła serwetek, tuby papieru, segregatory z powycinanymi fragmentami, a wszystko wydaje się takie opatrzone, mało oryginalne. Wczoraj na jednym z forów dowiedziałam się, że to zahacza o przeżycie zbiorowe. Jest nas więcej...
Przełamałam kryzys twórczy niechcący i mimochodem. Miałam dużo innych zajęć. Grzebałam w ziemi i miałam mnóstwo sprzątania. Stare mieszkanie, nowy dom... Musiałam trochę "mózg przelasować" - jak to się mówi w moich stronach. Zresztą u mnie kryzysy dotyczą głównie braku ciekawych przedmiotów do dekorowania. Wszystkie wydają się takie proste i nieciekawe. W międzyczasie nasłano na mnie kilka kontroli w pracy - z wszystkich wyszłam obronną ręką - mało tego! Dostałam nawet laurki. W związku z powyższym z pracy odeszłam w chwale. "Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść niepokonanym". Stanowisko zajmie ukochana pani z promocji, która od dawna czyhała na moje miejsce. ("Lepszy prawdziwy wróg, niż fałszywy przyjaciel"). Lecz w międzyczasie instytucja zostanie podzielona. Biblioteka będzie żyła własnym życiem, dom kultury zniknie z powierzchni ziemi i zostanie przemianowany na instytucję promującą gminę, gazeta... cóż... redaktor zawsze jakoś na wierzch wypłynie..., tacy ludzie nieźle pływają.
Dobrze, że odeszłam. Straciłam tam masę zdrowia, w sensie dosłownym nie przenośnym, ale nie zamierzam się ani nad sobą użalać ani tym bardziej rozdrabniać.
Za to władze gminy "na końcówce" zachowały się fantastycznie, a organizacje społeczne? Niespodziewanie dostałam brązowy medal za zasługi dla województwa. To miłe. Będzie mi tych ludzi naprawdę brakowało.
Były pożegnania - nawet małe przyjęcie dla mnie urządzili... w sumie mogłabym otworzyć kwiaciarnię. Bukiety zajmowały cały salon.
Teraz mam urlop - był mi naprawdę potrzebny. Co nie oznacza, że siedzę i kawkę popijam... Robię naraz całą masę rzeczy, choć zwolnienie tempa dobrze na mnie wpływa. W tej pracy dałam z siebie wszystko, zupełnie zapominając o sobie. A moja "sobość" dopomina się o kolejne róże i bluszcze do wycinania.
Ps. Sznurek na pierścieniach jest motywem papierowym.
Cieniowanie pittorico z użyciem kilku kropel oleju lnianego.

4 komentarze:

  1. Moja kochana.. papier ten mam i mięli mi się na półce już od roku..a Ty takie cuda wyczarowałaś! Ach i Och!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli nie używasz, to chętnie przyjmę i to każdą ilość!

    OdpowiedzUsuń
  3. Raz juz chwalilam, pochwale raz jeszcze. Tworzysz zawsze piekne prace, w swojej prostocie doskonale. Efekt sznurkowy na piersieniach powalil mnie na kolana. A taca...nic, tylko usiasc z kawa. I podziwiac tace..
    Dobrze, ze odeszlas. Masz racje, trzeba wiedziec, kiedy odejsc. Wlozylas w ta prace mase serca. Dostalas za to medal.Odpoczywaj teraz. A jak przyjdzie czas-znajdziesz prace. Inna.Lepsza.

    OdpowiedzUsuń