wtorek, 7 lipca 2009

Jednoskrzydła rozdaje skarby




Zasady candy u Jednoskrzydłej znajdziecie tutaj
Zwykle nie angażuję się w żadne zabawy. Nie chciałabym w takich sytuacjach nikogo pominąć. Dlatego "towarzystwa wzajemnej adoracji" (jak nazwał to ktoś na innym blogu) zupełnie mnie nie interesują, chociaż uważam je (generalnie) za potrzebne i miłe. Z Anią sprawa ma się zupełnie inaczej. Już w kwietniu dostałam od niej "serduszko przyjaźni", co niezwykle mnie wzruszyło.
Z Anią jest...inaczej...
I chociaż serduszko przyjaźni mogłabym podarować bardzo wielu osobom na różnych forach, a w szczególności tym, których okienka można znaleźć na moim blogu, to moja znajomość z Jednoskrzydłą zawsze będzie wyjątkowa.
Od samego początku (jeszcze na forum "gazetowym") jej twórczość niezwykle mnie inspirowała. Lubiłam prace Jadwiszki, Pepe, Lorki, Gohat, Asket itd., ale prace Ani przemawiały do mnie jakimś specyficznym językiem, pełnym kodów i znaczeń, nie dla wszystkich dostrzegalnym. Pamiętam szczególnie dwie rzeczy: herbaciarkę z cytrynami i pudełko w biedronki. Precyzja wykonania i jeszcze to "coś", co towarzyszyło tym pracom sprawiały, że miałam je stale na pulpicie komputera. Potem dowiedziałam się od autorki jak traumatyczne przeżycia towarzyszyły powstawaniu mojej ulubionej herbaciarki... Nie wiem jak, nie wiem w jaki sposób, ale zaczęłyśmy rozmawiać. Ona - mistrzyni i ja - taka sobie rzemieślniczka. Okazało się, że mamy wspólne poglądy na życie, że w tym samym czasie towarzyszą nam te same "fazy" i np. rzucamy się bez opamiętania na ten sam kolor. W tej chwili są to błękity. Mój dom będzie miał w sobie dużo błękitów. I tych szarawych i tych ulubionych - kobaltowych.
Ania błękit umieszcza już od dłuższego czasu we wszystkim, ale jej pojmowanie koloru różni się trochę od mojego. Woli błękit hawajskiej fali od bawarskiego kobaltu porcelany. To jedna z niewielu różnic między nami. Zresztą niewielkich. Teraz razem zmieniamy pracę - zupełnie nic o tym nie wiedząc, podjęłyśmy podobne życiowe decyzje. Tak właśnie jest z Anią i ze mną - możemy się porozumiewać praktycznie bez słów (chociaż i one są potrzebne). Wystarczą nasze prace.
Miałam przyjemność dotykać ich kiedyś podczas Jarmarku Rzeczy Ładnych w Domu Kultury Chorzów "Batory". Naprawdę niezwykłe to uczucie mieć w rękach coś tak dopracowanego i delikatnego, a jednocześnie tak solidnego zarazem. Trzeba Wam wiedzieć, że Jednoskrzydła ostatnie szlify nadaje rzeczom przy pomocy wosku pszczelego. Takie miękkie, pachnące, wypolerowane, wydają się przejmować fakturę z aksamitu. Błękitne hortensje, kropki i tak charakterystyczne dla jej twórczości zawijasy dopełniają wyrafinowanej całości... marzenie każdej toaletki...
Taka też jest Ania: delikatna i bardzo silna zarazem. Mniejsza z tym, że chodzi o candy! I bez "cukierków" ma moje serduszko przyjaźni. Co więcej - ja mam jej! I bardzo się z tego cieszę, bo pojawiła się w moim życiu w odpowiednim miejscu i czasie, kiedy jakoś tam w sobie dojrzewałam artystycznie i zyskiwałam świadomość samej siebie. Mamy odmienny styl, ale tego co nasze nikt nam nie zabierze.
Dziękuję Aniu! Sama w sobie jesteś dla mnie prezentem.

5 komentarzy:

  1. Nie wierzę w przypadki, wszystko ma swoje miejsce i na wszystko jest czas (jak u Koheleta) a ludzie są nam dani od Boga. Nic co dzieje się w naszym życiu nie jest zasługą gwiazd, ani dziełem ludzkich wyborów. Tym bardziej dziękuję, że nasze drogi się skrzyżowały, że między tym bezduszem ludzkim są dowodem na istnienie prawdziwych pereł.
    Dziękuję za łzy wzruszenia - już dawno nie płynęły. Dziękuję, że jesteś i za to jaka jesteś. Chciałabym kiedyś dać równie pięknie i równie intensywnie jak otrzymałam od Ciebie. Ania

    OdpowiedzUsuń
  2. Hi hi hi! Jeszcze ktoś pomyśli, że jesteśmy... parą. Tyle wzajemnych, publicznych wyznań jednego dnia...
    Dementujemy! Wolimy mężczyzn. Ale takich trzech jak nas dwie, to nie ma ani jednej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. a niech gadają :o) co mi tam, ale od mężczyzn odganiać się nie będę, zwłaszcza od jednego takiego zasiedziałego, ciągle miłego :o)

    żeby nie było, że nie ostrzegałam, zobaczysz kiedyś przyjadę i osobiście wyściskam :o)

    no to teraz można gadać :o)

    OdpowiedzUsuń
  4. och ja nieszczęsna! Przez przypadek trafiam na Twój blog, patrzę a tu tytuł W Różanym Domku! Myślę, że zawału dostanę. Zapraszam do siebie, zobaczysz dlaczego. Mój blog nazwałam: Różany domek. Widzę, że dłużej blogujesz tutaj, ja dopiero zaczynam. Daj znać, czy mam zmienić nazwę; może Ci to przeszkadzać. :)) A przy okazji dodaję do listy czytelniczej. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja tam nic zdrożnego nie pomyślę, też uwielbiam Anię i Jej prace :-) Anię za podejście do rzeczywistości i zwykłe człowieczeństwo, a jej prace - za to, że są bliskie ideału! Mimo, że kolorystycznie są często zupełnie nie moje, i tak nie mogę oderwać zachwyconego spojrzenia - i nie tylko o prace deku tu chodzi, a o całokształt :-)

    OdpowiedzUsuń