piątek, 27 marca 2009

Pchli targ i polska edukacja




Od ponad roku bezskutecznie poszukuję serwetki, którą zużyłam do zrobienia mega-jaja. W przyszłym tygodniu mam kolejną wystawę i tym samym ani chwili wolnego. Na kuchni gary, przy wejściu pełno piasku, a ja padam na twarz i zasypiam w ubraniu i makijażu. Sam decoupage nie męczy mnie tak bardzo, jak dowożenie dwóch moich synów - młodszego do przedszkola w sąsiedniej dzielnicy, starszego do szkoły 30 km dalej. Nie byłoby w tym nic dziwnego, przecież mamy się tam przeprowadzić za czas jakiś (mam nadzieję niedługi), ale jego przenosiny nastąpiły dość niespodziewanie, tuż po feriach, po kolejnym pobiciu. Zamykanie małego dziecka w szatni i pastwienie się nad nim w pięciu, albo w trzech w ubikacji, spychanie z ławki, zabieranie rzeczy, wymuszanie haraczy, przez takich sam jak on uczniów szkoły podstawowej... czy to można nazwać osiągnięciami polskiej edukacji? I jeszcze rodzice, którzy zachęcają dzieci do tego typu aspołecznych zachowań, jak izolacja niechcianych członków grupy (w podobnej sytuacji było czworo dzieci z samej tylko klasy starszego syna) i tworzenie "kółek wzajemnej adoracji".
Po kolejnym pobiciu wkurzyłam się nie na żarty. Zlekceważyłam teściów, którzy byli przeciwni mojej decyzji i zrobiłam wszystko, żeby moje dziecko było bezpieczne. I obserwuję efekty. Syn zmienił się z chwili na chwilę. Jest spokojniejszy, szczęśliwy, zachwycony nowymi kolegami. I ta przychylność rodziców, do której zupełnie nie przywykłam... Zadziwiające, ale stworzyli sobie samoistnie małe kółko rękodzieła. Spotykają się i wspólnie robią rzeczy, które później sprzedają na przedświatecznych kiermaszach, zdobywając tym samym pieniądze dla dzieci. Sama kupiłam stojak z kurą - inspirowany Jagodowym zagajnikiem Ity http://jagodowyzagajnik.blogspot.com/ i http://www.schaefer-boutique.pl/ i własnoręcznie spawany przez jednego z ojców i ozdobiony przez panie, które miałam zresztą przyjemność poznać osobiście. Stojak będzie idealny do fotografowania moich decu wieszaków ( zawsze mam z nimi problem) i do wieszania okazjonalnych dekoracji.
Szkoła jest malutka, dlatego zupełną nowość stanowi dla mnie fakt bezpośredniego podejścia dyrektorki do rodzica i ucznia. Nauczyciele, którzy mają czas dla każdego, bo klasy są niewielkie. Dwa języki obce, zamiast jednego. Można mnożyć zalety tego rozwiązania. Może jesteśmy tam zbyt krótko, bo nie znajduję wad... Czasem czuję się wręcz jak w szkole prywatnej... cóż za przeskok w stosunku do wielkiej aglomeracji, gdzie nikt nie miał czasu zajmować się "moimi" problemami. Jeśli chodzi o przyjemniejsze rzeczy, to zupełnie pochłania mnie Pchli targ http://pchli.blogspot.com/ . Wchodzę tam tylko na chwilę, później znów i znów... jedną ręką podpisując dokumenty, albo odpowiadajac na pisma, drugą klikając na to, co mnie interesuje. Nabyłam tam wiele pięknych przedmiotów do nowego domu: tace, patery, szklane klosze, słoje, półkę i masę innych drobiazgów, które "robią wnętrze"
Na razie wstawiłam tam jedną rzecz - na próbę. Z pewnością przy przeprowadzce trochę się ich znadzie. Tymczasem ozdabiam swój dom wirtualnie, chodząc po nim w myślach i ustawiając nowe zdobycze w poszczególnych pomieszczeniach.
Ostatnio wydębiłam od zaprzyjaźnionej osoby trochę ziarna pszenicy. Kury na tym nie ucierpią, a ja będę miała nader świąteczną dekorację. Sialiśmy co prawda rzeżuchę, ale z moich dzieci marni ogrodnicy... rzeżucha padła z braku wody i jadła... Pszenicy dopilnuję osobiście.
Powoli wszystko zaczyna się toczyć w wielkanocnych klimatach. Tylko zimno jest stale i nie jestem w stanie wejść do ogrodu z porządkami. Swoje rabaty zaczęłam robić na długo przed budową, dlatego jest sporo roślin, nad którymi trzeba popracować. Nie mogę się doczekać cieplejszych dni z motyką.
Zdjęcia pochodzą z ubiegłego roku. Nowsze pisanki ciągle tkwią w miniaturowej lakierni.



2 komentarze:

  1. Decyzja z przeniesieniem syna do innej szkoly byla sluszna, nawet za cene wozenia go tylu kilometrow-coz jest lepszego dla matki, gdy widzi, ze dziecko jest szczesliwe? Ze rozwija sie? Ze ma kolegow, z ktorymi znajduje wspolny jezyk? Nauczycieli zainteresowanych dzieckiem?
    Ja odczulam cos takiego, gdy moje dziecie poszlo do liceum do Wielkiego Miasta...w koncu corka zaczela przebywac z rowiesnicami, ktorym nie tylko wyglad zewnetrzny lezy na sercu, ale ksiazki, koncerty, filmy, sztuki teatralne, burze mozgu, dyskusje na tematy warte filozofow...Tylko kosztuje mnie to sporo...nie tylko pieniedzy..

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe co piszesz o szkole.tak, to powazne problemy. Sliczne wielkanocne jajka. Kurs w poprzeddnim poscie tez interesujacy. Nie myslalam , ze mozna naklejac na skore. Jak to sie trzyma?

    OdpowiedzUsuń