wtorek, 17 marca 2009

Bielenie Gustawa


Wchodząc na różne blogi i strony internetowe, mam wrażenie, że wszystkich dookoła ogarnęła mania wybielania wszystkiego, co stanie nam na drodze. Wszędobylski styl gustawiański w swej skrajnej postaci otacza nas zewsząd i osacza swoim sterylnym blaskiem. Wyrafinowanym, eleganckim, a jednak dość niepraktycznym i nieprzystępnym.
Tak charakterystyczne (zwłaszcza dla blogów skandynawskich) wybielone wnętrza są z pewnością odpowiednie dla osób samotnych, bezdzietnych małżonków oraz ludzi, którzy odchowali już i wypuścili z gniazda swoje pisklęta. Nie wyobrażam sobie rodziny takiej jak moja - z parką wszędobylskich, acz uroczych bachorków - w przestrzeni poukładnej niczym scena, na której za chwilę rozgrywać się będzie sztuka codziennego życia.
Moje własnoręcznie przerobione krzesła z nową, wysyblimowaną tapicerką, w kilka dni później stały się obrazem nędzy i rozpaczy, z wypisanym na sobie menu z całego tygodnia. I bądź tu człowieku elegancki!


Jednak nawet ja - wielbicielka koloru pod każdą postacią, dałam się uwieść wyszukanej elegancji stonowanych dodatków. Dzieci są już większe, więc przybywa mi możliwości realizacji snutych od dawna planów, uczynienia z niewielkiej chatki, prawdziwego domu. Funkcjonalnego, w pełni odpowiadającego naszym potrzebom i wyrafinowanego zarazem.
To "wyrafinowanie" w naszym przypadku musi mieć swoje granice. Wąż osobisty za każdym razem, gdy rzucę jakimś pomysłem mówi: "Pokaż mi to! Muszę to zobaczyć zanim się zdecyduję." I kiedy tłumaczę, że tego jeszcze nie było, nigdzie nie widziałam podobnego rozwiązania i jestem pierwsza, z reguły przecząco kręci głową. Potem zaczyna się przekonywanie, namawianie, argumentowanie, a na koniec owego -ania okazuje się, że to od początku był jego pomysł niestety...
W czasie budowy przechodziliśmy wiele spięć i chociaż z reguły zupełnie się nie kłócimy, to dochodziło do wymiany zdań: a to na temat niszek w postumencie kominka i w ścianach, a to szprosów w oknach, a innym razem murków w kuchni... Jednak wąż osobisty kilka razy zdołał mnie zaskoczyć... choćby w kwestii profili nadokiennych, urozmaicających architekturę domu. Pół roku przekonywałam go choćby do styropianowych, zupełnie prostych obramowań nad drzwiami i oknami. Aż pewnego dnia odwiedziliśmy firmę specjalizującą się w produkcji tego typu ozdobników i tak się zapalił do tego pomysłu, że zakupiliśmy nawet zworniki nadokienne... oczywiście ściśle wg. jego pomysłu ;)
I łazienka na górze... kto by się spodziewał, że zdoła tak zaszaleć? Czarno-białe retro płytki... [niestety spartolone przez papieża polskiego kafelkarstwa.]
Tak. Stwierdzić należy, że wąż osobisty ma wiele zalet. Jego druga żona będzie miała z niego z pewnścią większy pożytek niż ja, co nie przeszkodzi nam zapewne dobrze się czuć w swoim towarzystwie. Nawet chętnie się z nią zaprzyjaźnię. To takie praktyczne ;) !
Ale wracając do meritum: białe dodatki... Pchli targ zupełnie mnie pod tym względem pochłonął http://pchli.blogspot.com/ . Dla kogoś, kto tak jak ja poszukuje ciekawych dodatków, jest to miejsce idealne pod wieloma względami. Jednak nie poprzestaję na tym: właśnie dotarła do mnie cudowna żardiniera ("zwana przez niektórych korytkiem"), która nie bez przyczyny gości na tak wielu blogach. Zawdzięczam ją Paulinie z Oranżerii http://oranzeria.com/ . Zamówiłam tam równie urocze lustro do przedpokoju - zobaczymy co z tego wyjdzie, gdyż pochodzi z ubiegłorocznej kolekcji.


Przypadkiem w kwiaciarni dostałam dodatki do łazienki - również żardiniery, ale metalowe, które po niewielkich przeróbkach (suchy pędzel + srebrna porporina w płynie) i powieszeniu jedna nad drugą, będą przechowywać zwinięte w rulony ręczniki i drobiazgi kąpielowe.
Do tego mały dzwonek na taras z ptaszkami, kilka uroczych, pasmanteryjnych drobiazgów (np. do poduszek), i parę dodatków które w drodze... uff... to by było na tyle... ostatnio nie mam zbyt wiele czasu, żeby pisać. I codziennie to kiepskie światło do fotografowania - wszystkie zdjęcia wychodzą ponure. (Rano padał nawet śnieg.)
Cóż... sporo się tego nazbierało...


8 komentarzy:

  1. No to mamy wspólne wrażenie ... i tak się właśnie zaczęłam zastanawiać czy tylko ja nie potrafię się obyć bez koloru ... Ale fakt , że niektóre przedmioty w bieli prezentują się najpiękniej jak ta żardiniera . Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. To by się zgadzało... ale białe na białym? Efekt niezbyt spektakularny. Za to na ciemniejszym tle... np. starego, jesionowego kredensu? "Dla mnie bomba" jak mówi wąż osobisty ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. No masz czytając pierwszą cześć Twojego posta miałam wrażenie,że dosłownie odczytujesz moje myśli.
    Ja też mam dwóch urwisów (płci męskiej i żeńskiej) i też ciężko mi sobie wyobrazić tą biel w moim domu. Fakt ten styl ma w sobie nieodparty urok ale przy dwójce dzieci to ja nie wiem ...
    Narazie nie uległam choć w głębi serca bardzo bym chciała...

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie bielenie wszystkiego kojarzy sie z dziecinstwem, domem babci, poniemieckimi krzeslami kazde z innej parafii, wymalowanymi olejna farba na bialo, kredensem rowniez obielonym. wszystkie te meble po odnowieniu okazaly sie pieknymi okazami, ktorych prozno szukac w sklepach. Wszyscy biela? To ja zdzieram biel...mam jej za duzo w pracy. Wole kolor. Choc nie potepiam, nie karce, nie neguje tego, co robia inni. Ja robie po swojemu.
    Czasem efekt dodatkow oszlamia mnie tak, ze ciesze tylko oczy...

    OdpowiedzUsuń
  5. widziałam, że kupiłaś pułmisek w takie niebieskie kwaitki na phlim targu...mam prośbe..ja wiem, na pewno ci się podoba...ale czy jest szansa żebyś mi odsprzedała...bo widzisz..moja mama ma kilka rzeczy z tej kolekcji, które zostały jej po jej mamie...ja staram się dokupywac jej co jakiś czas jak coś znajde..to dla mnie takie ważne....prosze, przemyśl to!:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Uuu... to mamy problem. Innym razem chętnie, ale tak trudno o niebieskie dodatki z klasą... też poluję na nie od dłuższego czasu. Ale napisz do Decu, ona wręcz "zawodowo" zajmuje się wyszukiwaniem takich rzeczy - może ma coś na składzie.
    Bez obaw... Niedługo się wprowadzę, wtedy zacznę sprzedawać, zamiast kupować ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. dzięki.....ale mojej mamie nawet tego nie pokarze..bo będzie jej przykro...ale prosze, pamiętaj o mnie jak będziesz się chciała tego pozbyć...:)z góry dziękuję!:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Będę pamiętała.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń