sobota, 23 stycznia 2010

Tace i ta wredna, spirytusowa bejca





Jeden z ulubionych przedmiotów do zdobienia. Duża powierzchnia = duże możliwości.
Najwięcej trudności sprawiało mi zawsze łączenie bejcy z powierzchnią pomalowaną farbą. Bejca wodna nie jest tak kłopotliwa jak spirytusowa. Ta ostatnia potrafi przechodzić nawet przez wiele warstw farby i nawet jeśli wszystko wydaje się OK, to po kilku dniach zacieki wychodzą na wierzch. Najczęściej wygląda to tak, że farba brudzi się od razu, a każde pociągnięcie pędzla oznacza nowe smugi.
Jest na to wiele różnych sposobów. Najczęściej spotykanym jest malowanie i lakierowanie każdej części przedmiotu oddzielnie. Tzn. najpierw maluje się farbą akrylową, potem lakieruje pomalowaną część, a potem dopiero na pozostawione surowe drewno nakłada bejcę i lakieruje pokryte bejcą fragmenty.
Ten sposób ma rozliczne wady: nie można wyjść poza linię malowania i lakierowania, nie można przypadkowo pokropić surowego drewna ani farbą ani lakierem, ponieważ bejca tego nie pokryje.
Osobiście preferuję inne, sprawdzone rozwiązanie. Najpierw bejcuję to co trzeba, później dwukrotnie lakieruję zabejcowane fragmenty i dopiero wtedy nakładam farbę. Po dwukrotnym lakierowaniu (nawet wodnym lakierem akrylowym) bejca nie przechodzi przez warstwy farby, nie brudzi pędzla, a nawet jeśli wyjdę poza linię, farba z łatwością to pokryje. Z kolei, jeśli wyjadę pędzlem z farbą na bejcę, to bez problemu udaje się to zetrzeć z polakierowanej powierzchni. Później lakieruję już normalnie cały przedmiot lub tylko wybrane fragmenty. Trwa to o wiele krócej, jest mniej pracochłonne i nerwogenne.

Poniżej trochę starszych prac:


























czwartek, 21 stycznia 2010

Manekiny








Uwielbiam robić manekiny. Nie ma na nie zbyt dużego zbytu, są bardzo pracochłonne, ale warte poświęconego im czasu i uwagi. Nadają wnętrzu niepowtarzalny charakter.Mam ostatnio bardzo ponury nastrój, łatwo się wzruszam. Wszystko idzie nie tak i sama nie wiem co mnie jeszcze trzyma. Może dzieci, może decu? W każdym razie ładne rzeczy zawsze dają mi dużo radości, a dotykanie bukowego drewna, wytoczonego tak pięknie, to prawdziwa przyjemność.

niedziela, 17 stycznia 2010

Kilka sposobów na jedną serwetkę







Opanowała mnie ostatnio Anglo-mania. Zupełnie wbrew obowiązującym trendom, nakazującym zastosowanie szablonowych wypukłości wszędzie, gdzie się da. Lubię nowości, ale ta technika żadną nowością dla mnie nie jest. Pokazywałam ją na Regionalnym Spotkaniu Miłośników Decoupage w 2007 r. w Ornontowicach. Organizując zjazd nawet nie przypuszczałam, że techniki tam prezentowane staną się w kilka lat później trendem powszechnie obowiązującym :)
Mniej więcej w tym samym czasie, w mojej świadomości zaczęły przecierać ścieżki klimaty mocno wiktoriańskie, bardzo zbliżone do (również dziś popularnego) vintage. Cóż... trzeba iść naprzód. Stare techniki powinny być zastępowane nowymi, a każdy twórca (nie zaryzykuję nazwania się artystką na poważnie, specjalistka jakoś lepiej brzmi - to fakt - mam ulubioną specjalizację ;) ) marzy, żeby się rozwijać. Tymczasem ja "wdepnęłam" w angielskie klimaty i ani myślę z nich wychodzić. Oprócz wiadomego tematu, upodobałam sobie jedną serwetkę, ale za dającą tyle możliwości... Szkoda, że już prawie nic mi z niej nie zostało...

piątek, 1 stycznia 2010

Życzenia


...spóźniłam się ze świątecznymi życzeniami... na szczęście z tymi udało się zdążyć...
Jeszcze raz wszystkiego NAJ!